czwartek, 7 listopada 2013

To trudne, to złudne, proszę nie teraz. Zrób jeden krok, podejmij decyzję i przestań w końcu wybierać



- Ostatni raz zgadzam się na coś takiego! – wysapała, wpychając swój mały bagaż do luku i popychając nim torbę Tischera. Spóźnili się, a to wszystko przez niego. Zaspał. Obudził się dopiero wtedy, gdy Mirka z zegarkiem w ręku zaczęła walić pięściami w jego drzwi. Otworzył i od razu spotkał się z jej krytycznym spojrzeniem. Nie omieszkała posłać mu wiązanki różnych określeń. W końcu, gdy wsiedli do samochodu było dziesięć minut po czasie. Złamali tysiące punktów kodeksu drogowego, co osiadło jej głęboko na sumieniu. Za każdym razem gdy wciskał pedał gazu, trącała go w ramię. W końcu dotarli na miejsce, a jastrzębski autokar stał od dobrych trzydziestu minut. Jego koledzy niecierpliwili się w środku maszyny. Strząsnęła dłońmi, patrząc w drzwi autobusu, które właśnie się otwierały. Szatyn złapał ją za nadgarstek i pociągnął do pojazdu. Kopnęła go lekko w łydkę, dając znak, by wreszcie ją puścił. On tylko uśmiechnął się zniewalająco i wpakował do środka. Weszła niecałe parę sekund po nim. W środku słychać było gwarne rozmowy, ale na jej widok wszyscy zamilkli. Poczuła się nie mniej dziwnie. Chłopakom z biura mogłaby w takiej sytuacji nawtykać, a tu? Bernardi uśmiechnął się zachęcająco. Kamień spadł jej z serca. Przeczesała blond włosy palcami i zajęła pierwszy lepszy fotel. Wyjrzała przez przyciemnione okno. Chłopaki z tyłu odstawiali szopki, przez co kilku pracowników ze sztabu krążyło w tą i z powrotem. Prychnęła cicho, gdy usłyszała jak ktoś woła jej imię.
- MIRA!
- Zamknij się, Tischer! – warknęła głośno – I siedź jak Ci dobrze!
Więcej się nie odezwał. Droga do Bełchatowa strasznie jej się dłużyła, natomiast panowie z tyłu wyszli z zamiarem urządzenia karaoke. Skręcało ją w środku ze śmiechu, gdy usłyszała przeciągle jęki rozgrywającego. Koledzy oczywiście nie zapomnieli uszczypliwie skomentować jego występu, kierując komentarze w stronę blondynki:
- Jak Ty jej jęczysz tak całymi nocami to dziewczynie współczuję – Kubiak wyrwał się z szeregu i roześmiał głośno.
- Mirka, najszczersze kondolencje! – krzyknął Łasko. Wyciągnęła rękę do góry i z pełną gracją wystawiła mu środkowy palec. Zsunęła się z siedzenia i oparła głowę na fotelu. Chciała zasnąć, ale głosy z tyłu nie dawały jej spokoju. Po przejechaniu 100 km nogi zacięły jej cierpnąć. Wystukiwała tylko sobie znany rytm na kolanach, gdy za jej siedzeniem pojawił się Niemiec.  Przechylił się przez fotel i pocałował we włosy.
- Idź się skup przed meczem – mruknęła cicho.
- Zaraz pójdę – przewrócił oczami – Kubiak odstawia cyrki z Martino, więc nic ciekawego się nie dzieje.
- Ostatni raz jadę z Tobą gdziekolwiek – stwierdziła sucho.
- Oczywiście – uśmiechnął się łobuzersko i wrócił na tyły. Podążyła za nim zaciekawionym wzrokiem. Zatrzymał się przy fotelu Łaski i spojrzał na nią kolejny raz. Prychnęła pod nosem i odwróciła się w swoją stronę. Zaraz poczuła jak fotel obok ugina się pod ciężarem siatkarza. Zwróciła wzrok w jego stronę. Uśmiechnął się szeroko:
- Pocałuj mnie w końcu z własnej inicjatywy – mruknął, przygryzając płatek jej ucha.
- Nie – fuknęła.
- Proszę… - wymruczał, wodząc nosem po jej policzku.
- Śnisz, Tischer – odesłała go z kwitkiem. Instynkt policyjny zauważy wszystko. Widziała, a z resztą słyszała, że się zakładał. Powinna mu teraz przyłożyć niezłego kopa, ale nie mogła krzywdzić zawodników parę godzin przed meczem. Bernardi surowo ją o to upominał.


Kurczowo zaciskała pięści. Mimo że bełchatowianie zmagali się z różnymi kontuzjami, to i tak stawiali spory opór Jastrzębiom. Pomarańczowi ostatkiem sił wygrali tie-brak. Bernardi wściekał się niemiłosiernie. Najczęściej na Tischera, który co rusz spoglądał w stronę blondynki, za co potem dostawał bęcki. Mecz się skończył, knykcie jej zbielały. Strząsnęła parę razy dłonie, by krew dopłynęła do palców. Kibice zbierali się do domu, a piękniejsza część globu skierowała się do barierek. Blondynka założyła torebkę na ramię i zeszła z trybun. Większość chłopaków rozciągała się na boisku, reszta rozdawała autografy. Skra także wylegiwała się plackiem na parkiecie, a ich trener kluczył między nimi. Błękitnooka usiadła obok rozgrywającego i wsparła się na dłoniach z tyłu.
- Grałeś jak łamaga – zauważyła kpiąco.
- Chcesz się zamienić? – zapytał rozzłoszczony, obracając głowę w jej stronę.
- Nie – ucięła - Wystarczy mi, jak to powiedziałeś, latanie jak idiotka z pistoletem i nożem w ręku.
Wstała z parkietu i usiadłam na jednym z krzesełek dla rezerwowych. Kubiak siedział przy Winiarskim i rozmawiał z nim wesoło. Po piętnastu minutach chłopaki zebrali się do szatni. Wstała i powoli przeszła po boisku. Po hali rozbrzmiał dźwięk jej telefonu. Odebrała go natychmiast. Wystarczyło tylko parę słów, a jej świat zachwiał się w fundamentach. Roztrzęsiona i przestraszona wyszła jak zahipnotyzowana z hali. Chłopaki z Jastrzębia właśnie opuszczali szatnię. Krzyczeli coś do niej, a blondynka kiwała tylko głową. Otarła policzki wierzchem dłoni. Łzy jak grochy ześlizgiwały się z szyi. Drzwi szatni zatrzasnął za sobą rozgrywający. Ruszył do przodu nawet się za siebie nie oglądając. Dopiero gdy usłyszał jej cichy i przerażony głos, odwrócił się do blondynki.  Podszedł do niej spokojnie.
- Co się dzieje? – zapytał z lekkim uśmiechem i ogarnął kosmyki blond włosów za ucho. Spojrzawszy na jej twarz, serce przebiło mu tysiąc sztyletów. Pochylił się nad nią, a ta wpadła w jego ramiona. Zakleszczył ją w silnym uścisku i pozwolił by płakała. Przejmująca rozpacz rozdzierała mu serce. Jak ktoś mógł skrzywić pozornie wyglądające małe stworzonko? Złapała go za koszulkę i wtuliła w nią twarz. Pogłaskał ją po włosach i pocałował w głowę. Paru chłopaków odwróciło się, słysząc głośny szloch blondynki. Simon zauważył jak idą w ich stronę, ale pokręcił przecząco głową. Zawrócili z powrotem i wyszli z budynku.
- Mira, co się stało? – zapytał zaniepokojony.
Blondynka podniosła głowę do góry, wlepiając w niego zaczerwienione i załzawione błękitne oczy. Pociągnęła nosem i ponownie wtuliła się w jego tors. Co chwila łkając, zdołała wydukać:
- Przyszedł do mieszkania zaraz po tym jak wyszłam… Był pod wpływem, z resztą jak zawsze – rozpłakała się głośno. Małe ciałko trzęsło się spazmatycznie.  - Zaczął grozić Konradowi. Wypytywał się o to gdzie jestem, a on nic mi nie powiedział. Przeszukał całe nasze mieszkanie, zdemolował – wdusiła płaczliwie. - Zastrzelił go, zastrzelił Konrada.
Rozryczała się na dobre i osunęła w jego ramionach.
Podniesione głosy i szepty wyrwały ją z nerwowego snu. Jedyne co ją uspokoiło to silne ramiona, które ja obejmowały już nie pierwszy raz. Otworzyła piekące oczy i rozejrzała się rozdygotana dookoła. Nad nią pochylało się całe stado śląskich siatkarzy. Ciemne oczy Tischera zgromiły ich wzrokiem, więc szybko ulotnili się na swoje miejsca.
- Możesz mnie już puścić – mruknęła sucho. Wyplątała się z jego objęcia i opadła na swój fotel.
- Mirka..
- Daj spokój, dobrze? Idź świętować zwycięstwo z chłopakami – fuknęła.
- Nie chcę teraz świętować – odparł i położył głowę na ramieniu – Teraz chcę być z Tobą.
Sięgnęła dłonią po telefon i odblokowała go. SMS od Pluskwy. Wzięła głęboki wdech.
Nie zostawaj sama. Wychodź do ludzi, Mirka. Konrad wiedział na co się pisze, mieszkając z Tobą. Nie jesteś czarną owcą czy przynętą  – jesteś najważniejsza w naszym zespole. Zrób coś z Tischerem. Nie chcę Ci niczego dyktować, ale zerwij z nim kontakt. Lepiej dla Ciebie i dla niego. Rudnicki znalazł jego zdjęcie w twoich rzeczach. Gdy wrócicie, przyprowadź go do nas jak najszybciej.
Zerknęła ukradkiem na siatkarza, który zdezorientowany ruszał oczami od lewej do prawej. Ścisnęła go mocniej za dużą dłoń.
- Tischer sobie poradzi – mruknął szatyn – Tischer boi się o Ciebie.
Pocałował ją w czoło i ponownie pozwolił, by wypłakała się w jego koszulkę.  



- Szybciej! – usłyszała ponaglający ryk. Pot ściekał jej po czole i plecach. Kat kata katem popycha. Warknęła krótko i odeszła od maty. Usiadła przy ścianie i wessała się w butelkę z wodą. Połowa chłopaków siedziała przy biurku namierzając Rudnickiego – jak na razie na marne. Wysoki blondyn sprawdzał jej bystrość, słuch, intuicje i siłę fizyczną. Czyli to co zawsze przed ważnymi akcjami. Pluskwa siedział na obracanym fotelu i zerkał na nią troskliwie.
- Ruszaj się! – krzyknął blondyn. Zmierzyła go wściekłym spojrzeniem i rzuciła w niego butelką. Słuchaj Rudnicka! – zaczął wyprowadzony z równowagi, ale blondynka ukazała mu tylko górny rząd zębów.
- Dajcie mi pistolet – warknęła – Odstrzelę mu jaja!
Blondyn odskoczył od niej jak oparzony, gdy zaczęła się podnosić. Spojrzała na niego spod byka. To był znak, że potrzeba przerwy. Przynajmniej dwudziestominutowej, aby zaczęła nadawać na spokojniejszych falach. Zrobiła kucyka na czubku głowy i zrzuciła z siebie bokserkę, zostając tylko w sportowym staniku. Spodnie moro od dawnego wojskowego munduru ciążyły jej na nogach.
- Kiedy przyjdzie ten twój kochaś? – zapytał głośno jeden ze specjalistów komputerowych.
- Przyjdzie to będzie, a Ty szukaj dupą Rudnickiego! - krzyknęła
- Córeczka tatusia – syknął jadowicie. Chłopaki zamarli. Rzuciła butelkę z hukiem na podłogę i podeszła do mężczyzny.
- Odszczekaj to skurwysynie!
Mierzyli się zmrużonymi oczami. W końcu Pluskwa podszedł do nich i zainterweniował:
- Dajcie spokój – mruknął, odciągając blondynkę od faceta. W tym samym momencie do magazynu wszedł Niemiec. Rozejrzał się zdezorientowany i zatrzymał wzrok na blondynce. Splunęła na ziemię i wskazała palcem na niskiego bruneta:
- Jeszcze się policzymy.
Wyszarpała się z uścisku Pluskwy i odeszła na drugi koniec magazynu, podnosząc butelkę wody z podłogi. Wysoki blondyn klasnął w dłonie i ściągnął z siebie bluzę. Wyjął z jednej z szuflad pistolet i podszedł do niej. Rozgrywający podskoczył na nogach przestraszony, gdy zobaczył jak mężczyzna kieruje broń prosto w nią. Chciał coś krzyknąć, ale w tym momencie ktoś załapał go za ramię i wciągnął do środka. Wodził wzrokiem za blondynką, która raz po raz chwytała za lufę pistoletu i ściągała ją do dołu. Po prawie stu szybkich próbach podeszła do zbieraniny facetów. Usiadła na stole zaraz za plecami Simona, który został wbity w obracany fotel. Wyciągnęła dłonie i położyła je na ramionach rozgrywającego. Podskoczył w miejscu i uśmiechnął lekko.
- Koniec romansowania – zauważył Igor. Zepchnął Mirkę ze stołu, która fuknęła na niego wściekła – Idź sprawdź czy Cię nie ma na strzelnicy!
Wypięła mu język i zakosiła broń przyczepioną do paska. Rozejrzała się dookoła. Drzwi strzelnicy znajdowały się zaraz naprzeciwko niej. Blondyn otworzył je szeroko. Na wprost znajdowała się tarcza. Uśmiechnęła się pod nosem.
- Mirka, nie baw się, bo sobie krzywdę zrobisz, dziecko! – zawołał znudzony Pluskwa. Odbezpieczyła pistolet i skierowała jego lufę na tarczę. Wystawiła koniuszek języka na zewnątrz. Pluskwa pokręcił zrezygnowany głową i krzyknął głośno:
- Stać i się nie ruszać!
Blondynka westchnęła ciężko i nacisnęła za spust. Straszny huk uderzył w ich bębenki. Po chwili dziewczyna oddała mu broń i mruknęła:
- W sam środek – pokręciła głową z politowaniem. Zabrała wodę i wbiegła na strzelnicę, skąd później dochodziły tylko strzały i krzyki. Niecałe pół godziny później wyszła stamtąd, trzaskając drzwiami. Rzuciła butelką na stół i podeszła do Pluskwy. Tłumaczyła mu coś zawzięcie do ucha. Mężczyzna uśmiechnął się tylko i kiwnął głową. Ze strzelnicy wypadł blondyn.
- W aortę, dziewczyno! W aortę! – fuknął głośno.
- Idź się utop. Zrobię co będę uważała!
Na tym skończyła się ich rozmowa. Chłopaki skakali wokół Tischera, który drapał się po karku, zagmatwany w tym wszystkim. Pokazywali mu co rusz pozycje obronne, różne rodzaje broni, słuchawki i nadajniki. Machali mu tym przed ciemnymi oczami, a on gubił się w tym jeszcze bardziej.
- Dajcie już spokój – mruknęła, wchodząc między nich – I tak się tym nie interesuje.
- Szkolimy go – zauważył brunet
- Szkolony był do czegoś innego – warknęła – A z resztą to chyba ja tu jestem od czarnej roboty!?
Chłopaki mrucząc pod nosem poodnosili sprzęty do gablot i skrzyń. Simon uśmiechnął się z podziękowaniem.
- Pilnuj się, Tischer! – krzyknął Pluskwa, naciągając na ramiona bluzę.
- A Ty gdzie? – zapytała Mirka. Igor machnął tylko ręką i wyszedł z budynku. Kobieta spojrzała na rozgrywającego.
- Gubisz się w tym wszystkim, prawda?
- Trochę – odparł, przejeżdżając dłonią po twarzy. Podszedł do niej i objął lekko w pasie. Przejechał nosem po nagim ramieniu dziewczyny i mruknął jej do ucha:
- Przyjdziesz dzisiaj do mnie? Strasznie dziś kusisz – wymruczał, przygryzając płatek jej ucha – Z chęcią zdjąłbym to, co jeszcze na Tobie zostało.
- Nie mogę – odparła i rozplątała jego ręce. Jestem u Pluskwy – dodała.
- Pamiętasz o co ostatnio się zapytałem?
- Nie chcę o tym rozmawiać – oznajmiła wymijająco. Idź na trening! – powiedziała i zatrzasnęła za sobą drzwi kolejnego pokoju.

***
 Soreczka. Ostatni raz coś takiego.