Cicho zamknęła za sobą drzwi, by nie obudzić z
niedźwiedziego snu jej lokatora. W sumie mogłaby nawet nimi pierdolnąć, aż
budynek zatrząsłby się w fundamentach, gdyż facet, z którym dzieliła tymczasowe
mieszkanie rzadko kiedy zwracał uwagę na to, co dzieje się dookoła niego.
Liczyła się dla niego tylko ta durna praca. Może wszystko byłoby dobrze, gdyby
klucze nie upadły z głuchym brzdękiem na podłogę. Zaklęła pod nosem i podniosła
je ze startych paneli. Od razu spotkała się z chłodnym i szarym spojrzeniem
lokatora. Zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu i prychnął głośno.
- Gdzie byłaś całą noc?
Blondynka wyminęła go w przejściu i odłożyła buty do szafki.
- Nie twój interes – syknęła i trzasnęła drzwiami swojego małego,
ciemnego pokoju. Podeszła do niewielkiego okna i rozsunęła zasłony, wpuszczając
do pomieszczenia odrobinę światła. Fakt, niebo było zachmurzone jakby zaraz
miał lunąć deszcz. Odwróciła się i ponownie ujrzała w progu sylwetkę mężczyzny.
Był znacznie niższy i grubszy od tego, z którym spędziła noc. Przydługie włosy
odstawały mu we wszystkie strony. Zapiął bluzę pod samą szyję i założył ręce na
piersiach.
- Co Ty znowu wyprawiasz, Mira?
- Zainteresuj się czymś innym – odparła beznamiętnie,
szukając w komodzie ubrań na przebranie.
- Pluskwa wszystko wyśpiewał.. – zaczął spokojnie i
przestąpił na drugą nogę, opierając się o futrynę – Zawaliłaś akcję, rozumiesz?
Miałaś go na wyciągnięcie ręki i co!?
Blondynka zmierzyła go chłodnym spojrzeniem. Wściekła się
niemiłosiernie, ten wzrok na niego nie działał. Jego dawny wspólnik uciekał
przed jej spojrzeniem na kilometr. Wiedziała co zrobiła, więc pozwoliła sobie
spokojnie wkładać uwagi do głowy.
- Nie wiesz, że teraz możemy go nie namierzyć przez kolejny
miesiąc? – parsknął śmiechem z bezsilności. Przetarł twarz dłonią i zapytał
rzeczowo – Z kim się teraz bujnęłaś?
- Jesteś bezczelny! – fuknęła, trzaskając drzwiczkami od
szafki, które chwilę potem wypadły z zawiasów.
- Martwię się… - zaczął cicho.
- Przestań pieprzyć, dobra? Jestem tu od paru tygodni i
zawsze miałeś w nosie to, co robię.
Zwinęła ubrania w kłębek i skierowała się w stronę łazienki.
Mężczyzna złapał ją za łokieć.
- Nie będziesz się teraz przebierać. Nie mamy czasu, musimy
jechać. Przebierzesz się na miejscu.
Nim się spostrzegła została wypchnięta z mieszkania razem z
butami na obcasach. Miała ochotę zmazać mu ten przeklęty uśmieszek twarzy. Nie
po to tyle czasu ćwiczyła samoobronę, by teraz nikomu nic nie zrobić. Zacisnęła
pięść i zbiegła po schodach. Weszli razem do małego busa i ruszyli z parkingu.
Weszła do pomieszczenia, poprawiając kucyka na czubku głowy.
Idiota, nie dał się jej nawet odświeżyć. Ubrana już w jeansy i luźną koszulkę,
zwróciła uwagę osób siedzących przy komputerach i nadajnikach. Większość
parsknęła tylko śmiechem.
- W sukienkach Ci ładniej. Pomóc Ci ją znowu założyć? –
zapytał jeden z nich. Zmierzyła go ostrym spojrzeniem, upychając torbę podróżną
pod swoim biurkiem. Wyjęła z kieszeni słuchawkę i wrzuciła ją do szafki.
Zaczęła bacznie przyglądać się swoim paznokciom, słuchając kolegów za nią.
- Może byłabyś łaskawa i tu przyszła? – usłyszała donośny
głos za plecami. Przewróciła oczami i nadal odwrócona tyłem, pokazała mu
środkowy palec. Ktoś z nich odsunął krzesło od stołu i wstał. Chwilę potem
poczuła ucisk na ramieniu. Podniosła głowę do góry. Jej oczom ukazała się
uśmiechnięta twarz Pluskwy. Igor, bo tak miał na imię, był specem od czarnej
roboty i nie tylko. Robił mniej więcej to co ona, ale jego robota objęta była większą
ochroną. Jej ochroną. Pociągnął ją do stołu. Obrzuciła wszystkich pogardliwym
spojrzeniem.
- Pójdziesz tam
jeszcze raz – oznajmił Igor. Uszczypnęła go w rękę i zacisnęła zęby.
- Raczej pewne jest to, że jeszcze nie uciekł – zaczął
wysoki blondyn – ale jeżeli znowu się bujniesz i zawalisz…
- Licz się ze słowami! – warknęła w jego stronę.
-.. nie będzie tak kolorowo – dokończył, nie zważając na jej
słowa – Jestem przekonany, że wtedy ucieknie.
- Masz jakieś uwagi? – zapytał jej lokator.
Wzruszyła tylko ramionami i spojrzała po ich twarzach.
Ostatni raz będzie pracować tylko z facetami. Mężczyźni to wredne hieny,
czekający tylko, abyś się potknęła, a wtedy o wiele łatwiej będzie im Cię
wykorzystać.
- Ktoś ma Cię zmienić? A wierz mi, że nikt nie poleci na
Pluskwę z wypchanymi cyckami.
Po pomieszczeniu przeszła salwa śmiechu. Igorowi zadrżała warga i ukazał chłopakom górne zęby.
- Żartuj sobie dalej, a na pewno pożyjesz dłużej – zauważył
i opadł na oparcie obracanego fotela.
- A więc? Mirka, słyszysz? Chcesz się zamienić? – blondyn
drążył temat.
- Nie. Skończę to sama – mruknęła i wstała. Powoli
przemaszerowała wzdłuż ściany, wbijając wzrok w zamkniętą, dębową szafę z nowy
sprzętem czy w szklaną gablotę z pluskwami, nadajnikami i słuchawkami. Często
wychodziła stąd wyposażona właśnie w te przedmioty.
- Jesteś pewna? Przecież to… - blondyn urwał gwałtownie,
widząc jej wściekłe spojrzenie. Schylił się szybko, widząc lecącą w jego stronę
zapalniczkę.
- Nie będę tego dwa razy powtarzać – warknęła. Z mentolowym
papierosem w dłoni wyszła z pomieszczenia, a następnie z budynku. Kucnęła przy
ścianie i zaciągnęła się dymem. Umieszczenie biura kryminalnego i
detektywistycznego w starej, opuszczonej i ciemnej dzielnicy było w sumie
niezłym pomysłem. A szczególnie ukrycie tu magazynu.
Dwa tygodnie później siedziała w tym samym klubie, przy tym
samym barze i nawet na tym samym miejscu. Wystukiwała obcasem rytm na metalowej
nóżce krzesła. Co rusz przykładała do ust kieliszek pełen białego wina.
Rozglądała się obojętnie dookoła, zatrzymując wzrok dłużej na tym samym
starszym mężczyźnie w czarnym garniturze. Dzisiaj nie zepsuje okazji, nie ma
mowy. Broń zaczepiona o podwiązkę, uwierała ją w udo. Jak to dobrze, że nie
wcisnęli jej jeszcze karabinu. Prychnęła pod nosem i podciągnęła wyżej
materiał. Przygładziła sukienkę na kolanach. Co za idioci. Ponownie zamoczyła
usta w płynie i niechętnym wzrokiem przebiegła po pomieszczeniu. Podskoczyła na
krześle, słysząc całkiem znany głos:
- Znów się spotykamy.
Mężczyzna usiadł obok niej, opierając się plecami o ladę i
kładąc na niej łokcie. Zalała ją fala gorąca, gdy spojrzał na nią ciemnymi,
przenikliwymi oczami. Odwróciła się w jego stronę, zakładając nogę na nogę.
Modliła się, by nie było widać broni. Paznokciami wystukiwała rytm na blacie i
przyglądała mu się bacznie. Nieliczne kosmyki brązowych włosów odstawały w
różne strony. Ciemne oczy wierciły w niej dziurę. Policzki i brodę okalał
parudniowy zarost. Ubrany był w jeansy i grafitową koszulę.
- Znowu – odparła z nikłym uśmiechem. Zaczesała blond włosy
do tyłu i wlepiła w niego wzrok.
- Nie zadzwoniłaś – stwierdził lekko oburzony.
- Byłam zajęta – odparła beznamiętnie i kątem oka zerknęła
na tamtego mężczyznę. Pochylał się nad stolikiem i mruczał coś pod nosem. Skierowała
lekko wyzywający wzrok na swojego rozmówcę. Szatyn przełknął głośno ślinę i
poruszył się na krześle. Pochylił się lekko nad nią i z łobuzerskim uśmiechem
zapytał:
- Powiedz mi, czemu wcześniej Cię tu nie widziałem?
- Jestem tu tylko ze względu na sprawy służbowe – odparła
pewnie, przyciskając kieliszek do ust. Na niczym niezmąconej do tej pory tafli
szkła, odcisnął się zarys i kształt jej warg.
- A więc czym się zajmujesz?
- Nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać o Tobie? – bardziej
stwierdziła niż zapytała. Rozejrzała się dookoła. Towarzystwo w klubie zaczęło
się wykruszać. Zostało tylko parę osób na krzyż. Można było ich policzyć na
palcach u ręki. Zerknęła na zegarek. Była prawie pierwsza w nocy.
- Skoro wolisz – wzdrygnął ramionami – Nie uciekniesz od
tego pytania.
- Wiem – odparła. Co tu w ogóle robisz? Zalewasz smutki? –
zapytała cwaniacko.
- Cieszę się ze zwycięstwa – oznajmił. Spojrzała na niego
pytająco. Wygraliśmy mecz – dodał.
- W jakiej dyscyplinie się specjalizujesz? – odstawiła
kieliszek na ladę.
- Jestem siatkarzem, właściwie rozgrywającym… - zaczął, ale
widząc jej rozbiegane spojrzenie natychmiast przerwał. Coś się stało? –
dopytał.
Blondynka pokręciła przecząco głową. Pstryknęła palcami tuż
przy uchu i poruszyła się nerwowo na krześle. Oczami wędrowała za starszym
mężczyzną w garniturze, który wyszedł z klubu. Na zewnątrz budynku rozmigotały
się niebieskie i czerwone światła. Złapała go za nadgarstek.
- Schowaj się…
- Co!?
- Schowaj się – syknęła przez zaciśnięte zęby. Alarm
policyjny rozbrzmiał w całej okolicy. Blondynka zeskoczyła z krzesła. Zdezorientowani
ludzie kryli się w kątach pomieszczenia, barman, który zwykle stał przy ladzie
– teraz ukrył się w swoim kantorku. Tylko jeden mężczyzna w białej marynarce
usilnie próbował wydostać się z budynku innym wyjściem. Blondynka otarła usta
wierzchem dłoni. Podeszła do mężczyzny na bezpieczną odległość.
- Rusz się tylko – zastrzegła go, wyciągając w jego stronę
pistolet – a odstrzelę Ci łeb.
Mężczyzna odwrócił się i roześmiał się gorzko. Z wewnętrznej
kieszeni marynarki wyciągnął nóż.
- Chcesz się bawić, mała? – wysyczał – To zaraz się
pobawimy.
- Myślisz, że będziesz w stanie cokolwiek mi zrobić? -
roześmiała się przenikliwie.
Nim się spostrzegł do budynku zewsząd wpadła uzbrojona
policja, wrzeszcząc i powalając wszystkich na podłogę. Na pierwszy ogień
poszedł tamten mężczyzna. Blondynka stała na środku pomieszczenia pośród całego
zamieszania. Policja wyprowadziła faceta za drzwi i wpakowała do uzbrojonego
radiowozu. Jeden z mężczyzn ustał obok niej i mruknął przyciszonym głosem:
- Dobra robota, oby było tego więcej.
- Nie wywołuj wilka z lasu – uśmiechnęła się kobieta.
Mężczyzna przewertował ją wzrokiem od góry do dołu.
- Odpuść sobie ten mundur, dobrze? W tym Ci lepiej – mruknął
cicho, próbując podgiąć jej kieckę do góry. Kobieta strzeliła go po łapie i
wykręciła ją lekko do tyłu.
- Próbuj dalej, a przyrzekam, że coś Ci oderwę.
Roześmiał się tylko i wyswobodził z uścisku. Kiwnął jej
głową i wyszedł z klubu. Mirka odetchnęła głęboko. Schowała broń tam gdzie
wcześniej i rozejrzała się dookoła. Dopiero teraz zauważyła szatyna,
opierającego się o ladę. Podeszła do niego spokojnie. Ciemnooki nie spuszczał
wzroku z jej uda, gdzie przed chwilą pod sukienką zniknął pistolet.
- Czy… - zaczął, ale kobieta szybko mu przerwała.
- Chodź. – złapała go za dłoń i wyprowadziła z budynku. Na
zewnątrz panowała już mniej więcej oględna cisza. Ciągnęła go jeszcze z parę
metrów, dopóki jej nie zatrzymał.
- Mirka, zatrzymaj się, proszę.
Zwolniła nieco kroku aż w końcu ustała z nim twarzą w twarz.
- Musze wracać do domu – oznajmiła. Zanim się zorientował
blondynka ponownie mu zniknęła.
*
Jakoś mi się ta końcówka nie podoba -.-
Dziękuję wam za takie zainteresowanie, nie wiedziałam, że kogoś to porwie.
Początki są najgorsze.
So, miałam zacząć po skończeniu Amy i Grześka, ale stwierdziłam, że może teraz zacznę tak powolutku.
Wow!! Cóż za akcja, niczym Policjanci z Miami:). Dobrze, że biedny Simon nie uciekł gdzie pieprz rośnie:)
OdpowiedzUsuńKobiety w służbach mundurowych na pewno nie mają lekkiego życia. Muszą pracować dwa razy ciężej niż mężczyźni żeby zostać docenione!
http://mynieistniejemy.blogspot.com/
Noo robi się coraz ciekawej :D czytelniczka ma rację a Mira na pewno nie ma lekko. Wkręciłam się, oby kontynuacja była szybko :)
OdpowiedzUsuńxoxo K.
zajebiste to jest ♥♥♥
OdpowiedzUsuńcała ta historia, taka oryginalna i nietypowa. I jeszcze Simon...
kupuję w całości!