poniedziałek, 8 lipca 2013

Nie wiń nigdy za nic nikogo w swoim życiu - dobrzy ludzie dają szczęście, źli - doświadczenia, najgorsi ludzie dają ci dobre lekcje, a najlepsi- piękne wspomnienia .



    Zacisnęła pasek przy mundurze i weszła do pomieszczenia. Ściany okalały cienkie materace. Lampy umieszczone były w dziurach w suficie. Przez nieduże wiedeńskie lustra wpływała odrobina naturalnego światła. Pod ścianą ustawione były kozły, drążki, rękawice, plastikowe karabiny i kije. Zebrała włosy do góry i związała je w kucyk. Pochyliła się parę razy i dotknęła palcami podłogi. Czy pracowała tu z musu? Niekoniecznie. Lubiła tą robotę, ale wiązała się z wieloma poświęceniami. Była jedyną kobietą w oddziale, jednocześnie przynętą. Zrzuciła górną część stroju i w czarnej bokserce kolejny raz ćwiczyła swój plan samoobrony. Od dziecka przyzwyczajona była do mundurów. Najpierw wieloletnie harcerstwo, krótka szkoła policyjna i parę lat w wojsku. Takie było jej życie. Ukierunkowane od samego dzieciństwa.


   Wyszła z budynku zmęczona, ale i też spokojniejsza. Do mieszkania miała niedaleko, ale i tak musiała pokazać się w biurze. Poprawiła torbę podróżną na ramieniu. Przeszła za róg i od razu na kogoś wpadła. Zaklęła cicho pod nosem i podniosła wzrok do góry. Usta od razu wygięły się w lekkim uśmiechu.
- Prześladujesz mnie – mruknęła ze spokojem.
- Ja Ciebie? Coś Ci się chyba pomyliło – roześmiał się – Jesteś zawsze tam gdzie ja.
- Raczej odwrotnie, ale nie mam ochoty się z Tobą sprzeczać.
Minęła go, trącając lekko ramieniem. Odgarnęła włosy z czoła i szyi. Poczuła zaciskającą się dłoń szatyna na nadgarstku. Podniosła na niego zdziwiony wzrok.
- Chcesz mi coś powiedzieć? – zapytała, wyrywając rękę z jego uścisku.
- Daj mi swój numer – szepnął, pochylając się nad nią. Ustami muskał jej ucho.
- Nie – ucięła krótko – Więcej się już nie zobaczymy.
Ustał raptownie, ciągnąc ją za sobą. Wlepił w nią ciemne oczy.
- Mirka, proszę Cię.. – jęknął zrozpaczony. Po chwili w jego oczach pojawił się błysk. Powiedz mi chociaż co to było? Wtedy, w klubie? – zapytał.
- Pracowałam – wzruszyła ramionami.
- Chcesz mi powiedzieć, że codzienne bieganie z pistoletem i nożem to twoja praca?
- Dokładnie. I nie chce potrzeba mi innej. Bieganie z bronią zadowala mnie wystarczająco.
Wyszarpała się z jego uścisku i ruszyła w swoją stronę. Bieganie z bronią – dobre sobie. Prychnęła pod nosem. Gdyby wszystko to zależało od biegania z bronią. Tu chodziło o coś więcej. Wieloletnie przygotowania, treningi, znajomość prawa i zasad… Czasem czuła, że praca w policji kryminalnej była jej przeznaczeniem. Równie dobrze mogła iść też do wojska.
- Mira!
Odwróciła się w stronę siatkarza. Szybkim krokiem zmierzał w jej kierunku. Roześmiała się w duchu. Nie odpuści.
- Jesteś strasznie uparty!
- Wiem – uśmiechnął się łobuzersko. Westchnęła głęboko i podyktowała mu dziewięciocyfrowy ciąg liczb. Zapisał go szybko w telefonie i spojrzał w błękitne oczy blondynki. – Pójdziesz ze mną na imprezę do kolegi?
- Co? – zapytała zdezorientowana.
- Nie uznaję słowa sprzeciwu – uśmiechnął się tylko i musnął ustami zaróżowione policzki. Spojrzał na nią ostatni raz i zniknął jej z oczu.


Trzy tygodnie później znalazła się wraz z Tischerem na parapetówce u klubowego kolegi – Łukasza Polańskiego. Z początku czuła się nie mniej obco wśród tych wielkoludów. Parę miłych słów, wyszeptanych przez szatyna prosto do jej ucha, uspokoiło ją. Większość tu obecnych patrzyła na nich zdziwiona. Poznała prawie wszystkich, chociaż nadal miała problem z rozróżnianiem ich. Na zewnątrz było już ciemno, a w środku światło dalej raziło po oczach. Alkohol lał się strumieniami. Rozmawiali tylko o siatkówce, co jakiś czas wplatając w to urywki innych tematów. Zaczynało ją to cholernie nudzić. W końcu ile można. Łasko mruknął coś do niej po angielsku. Prychnęła pod nosem i odpowiedziała mu, ale po włosku. Oczy zebranych wyszły z orbit. Włoski, niemiecki, angielski, hiszpański – to niewielka część z tych języków, którymi umiała się posługiwać. Jednocześnie musiała też mieć taki zasób. Przeprowadzili krótką rozmowę w tym też języku, po czym znowu zaczęli o siatkówce. Wstała od stołu i przeszła na korytarz. Wyciągnęła z torebki papierosy i wyszła z nimi na balkon. Wciągnęła w płuca kojący dym nikotyny. Jak jej tego brakowało. Usłyszała dźwięk telefonu. Odebrała go natychmiastowo, widząc widniejące tam imię – Igor.
- Co znowu? – zapytała podenerwowana. Mężczyzna wsłuchał się w odgłosy dochodzące z mieszkania Polańskiego.
- Imprezujesz? – zażartował krótko, ale natychmiast spoważniał. Już bujnęłaś się z tym siatkarzem? – zapytał ostro.
- Pieprz się – warknęła – O co chodzi?
- Rudnicki uciekł.
- Jak to!? – podniosła głos. Rozmowy wewnątrz natychmiast ucichły. Krew zabulgotała jej niebezpiecznie w żyłach. Błękitne oczy ciskały błyskawice we wszystkie strony. Mężczyźni wewnątrz pomieszczenia przesunęli się bliżej, w stronę drzwi balkonowych.
- Normalnie! Uciekł!
Rozgoryczona, a jednocześnie wściekła zgasiła papierosa i przygniotła niedopałek. Ręka zacisnęła się w pięść.
- Jesteście jacyś niedorobieni!? Który kryminalista normalnie ucieka z pierdla!?
Kątem oka zauważyła zbliżającego się do drzwi Simona. Przekręciła kluczyk w drzwiach. Gdyby mogła nakopała by wszystkim dookoła. Zacisnęła dłoń na poręczy barierki, aż zbielały jej knykcie.
- Pluskwa, do cholery! – zawołała z żalem. Zaczesała włosy do tyłu.
- Gdybyś nie bujała się z siatkarzami… - zaczął zdenerwowany.
- Masz z tym jakiś problem – syknęła głosem pełnym jadu – Nie jestem od pilnowania tego co dzieje się w więzieniu! To ja podstawiłam wam go pod nos! Myślisz, że po co krąży po Śląsku!?
- Czyli, że…
- Nie udało się mu raz, spróbuje drugi. Więc jeśli za dwa dni nie znajdzie się w pierdlu, to przyrzekam, że trafisz tam jako pierwszy!
Rozłączyła się wściekła. Wzięła parę głębokich wdechów i weszła z powrotem do mieszkania. Trzęsącymi się dłońmi złapała torebkę . Wszyscy przenieśli na nią zdziwiony wzrok. Tischer spojrzał na nią troskliwie.
- Przepraszam – mruknęła w powietrze. Musze wracać do domu – dodała.
- Mira… - zaczął cicho Simon.
Pokręciła przecząco głową i wyszła z mieszkania. Była pewna, ze Rudnicki zgnije tam na zawsze. A jednak nie. Straciła czujność. Jeszcze miesiąc temu byłaby gotowa powiesić go na suchej gałęzi. Teraz się bała, cholernie się bała. 
*
Trochę ten rozdział o 'niczym'. Dziękuję, że jest was tak dużo :3 
Byłam wczoraj w Starych Jabłonkach, aczkolwiek na stadionie głównym co to za atrakcja jak się tam nie jest.

2 komentarze:

  1. Takie rzeczy to tylko w naszych więzieniach! Takie rzeczy się zdarzały. Pewnie przez okienko spotolił!. Zapewne będzie szukał zemsty i Mira jest w niebezpieczeństwie, a przy okazji Simon, którego do niej ciągnie jak ćmę do światła. Pewnie ten pistolet tsk na niego działa:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mira biega z pistoletem? Lubię to :D to takie ekscytujące.
    Szymek jest taki fajny *.* to chyba przez moje opo tak go ubóstwiam i myślę, że po twoim zacznę bardziej.
    prześladowanie zawsze spoko xd mnie akurat wkurza to, że horoskop mnie prześladuje mimo, ze w życiu tam smsa nie wysłałam ;/
    lubię to, że z niego taki uparciuch i tak walczył o ten numer :d
    I parapetówkę u Polka też. Nie wiem czmeu tak się bała. to sa tylko duże dzieci :D
    igor chyba nie tylko mnie zdenerwował. mamy się bać ucieczki? czekam na dalej :D

    5 naq nadpubudliwie.blogspot.com zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń